Sprint drużynowy, to najszybsza konkurencja na torze. Trzeba bacznie się przyglądać, bo łatwo można przegapić wyścig.
Mężczyźni jadą w trójkę, a panie we dwie. Każdy zawodnik jedzie najszybciej jak potrafi jedną rundę. Liczy się sumaryczny czas wszystkich kolarzy.
Całość trwa ok 45 sekund w przypadku mężczyzn i 35 sekund w przypadku kobiet.
Dwie drużyny ustawiają się po przeciwległych stronach toru i ruszają ze startu zatrzymanego. Gdy pierwszy zawodnik przejedzie pełną rundę odbija w górę i kończy swoją pracę.
Jeśli odbije za wcześnie i koło drugiego zawodnika wyjdzie na przód przed końcem rundy – czyli przed kreską – drużyna jest relegowana.
To by było na tyle z przepisów. O wiele ciekawszy jest sprint drużynowy “od kuchni”.
Według Grzegorza Krejnera, legendarnego torowca “trzeba jak najszybciej zacząć i jak najszybciej skończyć”. (Grzegorz ma wiele takich torowych złotych myśli).
Najważniejszy jest start a konkretnie start rozprowadzającego. Mimo, iż pierwszy zawodnik jedzie najkrócej ma najważniejsze zadanie. Na samym wyjściu z maszyny traci się od 0,2 do 0,6 sekundy. Pół sekundy w tę, czy we w tę w tej konkurencji to przepaść.
Polecam w momencie startu zrobić sprinterom serię zdjęć. Wówczas można klatka po klatce obserwować ich pozycję. Kiedy zawodnicy już wystartują warto obserwować jak daleko od siebie jadą. Warto też zerkać na zegary, gdyż niełatwo zauważyć minimalne różnice pomiędzy drużynami.
Z ciekawostek historycznych, kiedyś, aby ułatwić wyjście z maszyny stosowano opony węższe niż obręcz aby balon nie spowalniał wyjścia ocierając się o szczęki, które trzymają koło. Czasami też to miejsce smarowano olejem.
Rekord świata w tej konkurencji wynosi 41″871 dla mężczyzn oraz 31″928 dla kobiet.
Rekord Polski to 43,127 dla mężczyzn i 34,431 dla kobiet.
W 2016 roku Polacy wywalczyli Mistrzostwo Europy.