Piąty raz już odbył się Dzień Kobiet na Torze. Tym razem, miałam pomoc i jest to tym bardziej znamienne.
Ciężko jest coś napisać o czymś, co dzieje się cyklicznie, zwłaszcza, że za każdym razem jeździ się w kółko. Część uczestniczek jest tych samych, zawsze są prezenty i poczęstunek, więc co jeszcze można by dodać?
Odwołam się do jednej z moich ulubionych historii i powtarzających się rzeczach. Chińskich ceremoniach picia herbaty. Nigdy nie brałam udziału w takowych, ale historia idzie tak. Czym różnią się kolejne ceremonie, skoro herbatę się parzy według ściśle określonych reguł, panuje ściśle przestrzegany porządek, nawet osoby biorące udział w imprezie są zwykle te same. A jednak każda ceremonie się różnią, bo pomiędzy jedną, a drugą ceremonią my (uczestnicy) się zmieniliśmy. Mamy nowe doświadczenia, chociażby to, z poprzedniej ceremonii.
Ta historia nie ma wiele wspólnego z jazdą po torze, ale przyszła mi na myśl jako pierwsza, kiedy widzę posty koleżanek, jak bardzo czekają na ten dzień – w więc już tu kiedyś były. Przeglądając zdjęcia, widzę przede wszystkim uśmiechy, czyli musiało się podobać. Chyba, że fotograf ocenzurował, ale byłam tam i też widziałam mnóstwo uśmiechów.
O to chodziło. O te uśmiechy właśnie. O te piski, kiedy pierwszy raz wjeżdża się na strome i wzdechy kiedy się jest pod bandą. O pełne emocji rozmowy, że wydawało się, że się pokręci po dole, może odważy wjechać na czarną linię, ale nie, żeby jeździć w wirażu! Tego nikt się nie spodziewał, a tu proszę. Jedziesz i nie spadasz i jest fajnie!
Radość dzieci dopingujących „szybciej mamo!”. Mężowie i kochankowie targający rowery i robiący zdjęcia. I koleżanki, których nie ma czasu spotkać bo czas pędzi, i z tej okazji przyszły i po prostu są. Odwracasz się, a one tam są.
O powód, żeby wyjść z domu, z kobiecych obowiązków, których, nawet jak nikt nam nie narzucił, to same je sobie wybrałyśmy. Najpierw obowiązki, potem ja. Jak wystarczy czasu, jak wszyscy zostaną zaopiekowani. Dla mnie osobiście, to jest najważniejsze, bo sama byłam w takim miejscu kiedyś. Najpierw praca, dom, rodzina. Potem moje fanaberie. Ale natury nie oszukasz. Jak coś pokochasz, to już koniec. Ja pokochałam tor. Trochę zajęło mi, żeby zrozumieć, że „robiąc tor”, nie zaniedbuję rodziny. Znalazłam tam radość i przyjaciół i energię, którą przynosiłam do domu i dzieliłam się nią. Aż pewnego dnia, zapragnęłam pokazać innym kobietom, jaka jazda na torze jest wspaniała. Nie wiem, czy ich historie są podobne do moich. Nie wiem czy na torze znalazły to, co ja znalazłam. Wiem, że często słyszałam, że one są za słabe, żeby jeździć na torze, że tam trzeba szybko, że będą tylko przeszkadzały.
Mogłam mówić im, że nie, ale bez skutecznie. Trzeba było stworzyć warunki, w których poczują się na tyle komfortowo, na tyle bezpiecznie, że zdecydują się spróbować. I tak powstał pierwszy Dzień Kobiet na Torze.
To wydarzenie przeistoczyło się z mojej chęci podzielenia się moja pasją, w coś znacznie ważniejszego. Stało się wzajemną inspiracją. Dziewczyny patrzą, że się da i próbują (chociażby jechać pod bandą). A jak się nie zdecydują, to jest gromada innych, które też się nie odważyły i razem raźniej. Bo każdemu jego Ewerest. Jest okazją, aby twórcy i trwórczynie własnych produktów, firm, przedsięborczynie wyszły ze swoją ofertą, za co jestem im przeogromnie wdzięczna i dziękuję za każdy podarek. I w końcu, jest świadectwem, jak wiele osób, jak wiele mężczyzn wspiera kobiety poprzez podarowanie fantów na loterię oraz wsparcie finansowe, aby impreza mogła się w ogóle odbyć.
Ale, o kolarstwo torowe chodzi też i chyba bardziej niż o cokolwiek innego, bo to właśnie tor, to miejsce, ten skrzyp desek, ten brak hamulców, ten stromy wiraż i ta prędkość są tym, co doświadczamy, i co potem staje się naszym wspólnym przeżyciem.
Dlatego dziewczyny, nie bójcie się jeździć. Nie bójcie się brać udziału w zawodach. To wbrew pozorom nie jest straszne. Jest bardzo fajne, a im więcej nas, tym weselej. Serio. Przychodźcie na treningi do Wiraża, wybierzmy się razem do Wrocławia, a potem stańmy razem na starcie. Ja mówię „moje koleżanki rywalki”, ale Kasia Bogucka „Nioska”, która stworzyła dla nas piękne plakaty mówi „kolarzanki” i bardzo mi się to określenie podoba.
Dziękuję za ten dzień.
A teraz napisy, proszę, przeczytajcie wszystko do końca, bo każdemu się należy.
Cecylia Drzewowska – gdyby nie ona, nie byłoby już Wiraża, a w Dzień Kobiet nie miałybyśmy ani ciasta, ani Prosecco
Pan Jerzy Brodawka – Wypożyczalnia Ostre Koło – pan Jerzy, od samego początku przygotowuje dla nas rowery i wspiera, przykręca, przekręca, poprawia i nigdy nie zostawia w potrzebie
Pat Mic – Szosashots – zawsze piękne zdjęcia
Ewa Kołodziej – Ministra Kolarstwa Instagram, Facebook – kobieta, której siła woli jest większa niż Ewerest, która aktywizuje kobiety w kolarstwie, organizuje szkolenia i campy i niczego się nie boi. Ufundowała kawę i pomogła wszystko rozstawić, gdyż zjawiła się jako najpierwsza.
Katarzyna Bogucka – Instagram,nioska.com – która podarowałą piękne plakaty
Góra Kawiarnia i Maciek, który ją stworzył, który jest pełny pomysłów, co jeszcze można dla kolarzy zrobić i gdzie można zjeść naprawdę pyszne ciastko i polansować się wśród pięknych rowerów i kolarzystek i kolarzy i w ogóle
Restauracja Kalimera, którą prowadzi Dominika Szpilska, czyli Szpilka. Która nogę ma jak koń wyścigowy, wiem, bo nie raz żeśmy się razem ścigały i jak tylko zobaczyła, że robię dzień kobiet, od razu zadzwoniła i zaoferowała vouchery do swojego lokalu, więc dziewczyny, możemy się tam kiedyś spotkać.
Bikeway.pl miejsce do kolarskich zakupów i ustawek. Dziękujemy za świetne fanty.
Kamelo Ceramika – jakie to były piękne filiżanki. Można w nich pić kawę od Ministry.
Veloci.eu – producent odzieży i gadżetów kolarskich, podarował vouchery na koszulki
United Colors or Cycling – pan Mariusz Lickiewicz podarował piękne filiżanki z Bolesławca
DAMY OSTRO – dziewczyny z Wrocławskiego Welodromu. Działają na południu, w porze letniej i aktywizują kobiety tam. Trzeba je odwiedzić. Podarowały vouchery na treningi.
Grzegorz Drejgier – nasz niezmordowany trener, wicemistrz Europy, sprinter, człowiek, który najszybciej potrafi kręcić nogami na rowerze.
Klub Kolarstwa Torowego „Wiraż” – najlepsze jazdy na torze, koniec i kropka. Od Wiraża wszystko się zaczęło, to moje dziecko, którym obecnie opiekuje się wyżej wspomniana Cecylia i rośnie to dziecko! Oj rośnie. Jak chcecie pojeździć na torze, to zapraszamy serdecznie.
VeloDame – od tego wszystko się zaczęło. Zanim był Wiraż, zanim był Dzień Kobiet na Torze, było VeloDame. Miało nawiązywać do welodromu i kobiet, potem okazało się, że po jakiemuś tam, to zwykła damka. Też pięknie. Projekt dziennikarsko-społeczny. Najlejki na rowery, to prezent od VeloDame.
A wszystko odbyło się, w jedynym i niepowtarzalnym miejscu, jakim jest
Arena Pruszków Tor Kolarski – moje ulubione miejsce na świecie. Koniecznie przyjdźcie kiedyś pokibicować na żywo. Cudowna sprawa!