„Jestem leniuchem” rozmowa z Urszulą Łoś, Mistrzynią Polski 2018 w sprincie

Ulę poznałam podczas Grand Prix Polski. Było mi trochę głupio, ponieważ bez kasku i numeru startowego nie wiedziałam z kim rozmawiam. Na szczęście wybawiła mnie z sytuacji przedstawiając się z uśmiechem.

Fot: Kamila Zawadzka „Kamila fotografuje”

Drobna, wygląda bardziej na zawodniczkę średniego dystansu niż sprinterkę ale w domu ma ponad dwadzieścia koszulek Mistrza Polski i jeszcze więcej medali w sprinterskich konkurencjach właśnie.

2008 roku zaczęła jeździć na szosie. Ówczesny trener, Grzegorz Ratajczyk kazał jej pójść do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Żyrardowie i zgłosić się do trenera Daniela Meszki, do sprintu właśnie. Tak to się mniej więcej zaczęło. Obecnie jest zawodniczką ALKS Stali Grudziądz.

Kiedy rozmawiamy, Ula jest posiadaczką rekordu Polski na 500 metrów, który zdobyła podczas Mistrzostw Europy 2018.

Fot; onet.pl Ula na Mistrzostwach Europy 2018 w Glasgow

„Co dla ciebie znaczy ten rekord?”

„To było bardzo miłe, znaczyło, że mogę się pojawić w światowej czołówce”.

Ula nie ma jeszcze medalu w elicie z zawodów międzynarodowych, ale ostatnio poczyniła ogromne postępy.

„Dwa lata temu to jeszcze była przepaść, ale teraz jest o wiele lepiej. Teraz wiem, że w biegu mogę decydować i nie jest tak, że ktoś mi go rozstawia”.

Co to znaczy rozstawiać komuś bieg można się przekonać oglądając w internecie filmy z pojedynków sprinterskich. Oglądając je widać jak wysoki jest poziom kobiecego sprintu. W tej “królowej konkurencji” trzeba się nie bać, trzeba dysponować ogromną siłą i wytrzymałością. Trzeba myśleć i w ułamku sekundy potrafić wykorzystać nadarzającą się okazję. To, co kolarze tam wyprawiają wstrzymuje oddech kibiców niejeden raz.

Fot; Kamila Zawadzka „Kamila fotografuje”

Gawędzimy sobie dalej, ja zadaję dość standardowe pytania, “kto cię inspiruje, który wyścig wspominasz najbardziej” ale z Ulą rozmowa taka prosta nie będzie.

„Moim idolem? Wiedziałam, że o to zapytasz. Prawda jest taka, że ja nie mam idola, nie inspiruję się jedną osobą. Obserwuję i wiem kto jak jeździ. Staram się brać ich doświadczenie i przekładać to na siebie”.

„Czy jest jakaś zawodniczka, którą szczególnie chciałabyś pokonać?”

„Każdą”

Obie wybuchamy śmiechem. W sumie, po co się ścigać jak się nie chce kogoś pokonać?

„No a jakieś zawody?”

„Ja na zawodach robię swoje i wychodzę. Na torze jest głośno, są światła. To wszystko męczy. Wolę w pokoju odpocząć, obejrzeć serial albo zawody w telewizorze”

„A co cię motywuje?”

“Chcę z dnia na dzień być coraz lepsza. Chcę pokazać, że mnie na to stać”

Wracamy do sprintu

„Czy nie myślałaś, żeby spróbować innej dyscypliny?”

„Próbowali mnie namówić na średni dystans, ale ja nie lubię po 4 godziny po szosie jeździć. Wolę raz a mocno”

To, że Ula lubi robić to co robi widać kiedy się ją ogląda na rowerze. Pewna siebie, opanowana. Nie boi się ryzykownego zagrania, jakich w pojedynkach sprinterskich pod dostatkiem.

Fot: Kamila Zawadzka „Kamila fotografuje”

„Ula, jaki jest ten sprint kobiecy na świecie?”

„Trzeba sobie uświadomić, że Polska nigdy dotąd nie była w światowej czołówce. My dopiero zaczynamy stawiać pierwsze kroki. Ale wiemy, które dziewczyny jeżdżą tak samo i wiedząc to, możemy to wykorzystać. Dobrze się czujemy w olimpijce” (sprint drużynowy przyp. red.)

Ula nie chce zdradzać swoich marzeń. To jej marzenia, ale przyznaje, że chciałaby pojechać na Igrzyska Olimpijskie. Byłaby pierwszą polską sprinterką. Ma wszelkie przesłanki, żeby to się spełniło. Wie czego chce i do tego dąży. Pomimo, iż jej rodzinny dom jest na miejscu, zdecydowała się przez trzy lata zamieszkać na torze.

„Chciałam przeżyć to na 100% być jak na zgrupowaniu”

Niestety, nie wyszło jej na dobrze. Dobrze wspomina dzielenia pokoju z Kasią Kirchenstein, ale psychicznie bardzo ją to męczyło. Teraz przyjeżdża na tor, robi trening i wraca do siebie. Kiedy ją pytam co lubi robić prywatnie, mówi, że odpoczywać.

„Jestem leniuchem. Ja lubię ciepłe kapcie, gorącą herbatkę i dobry serial”.

To nic dziwnego jak ktoś zaczyna dzień treningiem o 7 rano a potem jeszcze powtarza to 2 razy. Bo prawda jest taka, że nie ma zbyt wiele wolnego czasu.

„Czasami spotkam się ze znajomymi, lubię coś poczytać, najbardziej kryminały. Ostatnio nawet się zastanawiałam czy nie pójść na kryminologię.”

Zadaję ostatnie pytanie

„Co spowoduje, że wyjdziesz zadowolona z Mistrzostw Polski?”

„Jak zdobędę Mistrzostwo, nieważne, w jakiej konkurencji”


Nasza rozmowa odbyła się dzień przed zawodami a kiedy to piszę, jest już po Mistrzostwach. Ula zdobyła nie jeden, ale trzy tytuły Mistrza Polski, w sprincie indywidualnym, w keirinie i na 500 metrów. Ustanowiła kolejny rekord Polski, tym razem na 200 metrów.

To dobry prognostyk, bo na dniach Ula wylatuje do Paryża na pierwszą edycją Pucharu Świata.

Fot: Kamila Zawadzka „Kamila fotografuje”

 

„Chciałbym lubić jeździć kilometr” – rozmowa z Rafałem Sarneckim

Miałam przyjemność spotkać się dzisiaj na torze i chwilę porozmawiać z Rafałem Sarneckim, jednym z czołowych polskich sprinterów.

Nasze spotkanie odbyło się w dość niefortunnym momencie, ponieważ dzień wcześniej Polski Związek Kolarski odwołał Mistrzostwa Polski. Tydzień przed ich rozpoczęciem.

„Rafał, co to dla ciebie znaczy?”

„Jest mi przykro.”

Ogólnie od jakiegoś czasu w Związku nie jest ciekawie, brakuje funduszy, decyzje nie są podejmowane aż do ostatniej chwili, a teraz część zarządu zrezygnowała.

„To dla nikogo nie jest miłe. Ja i tak bardzo lekko do tego podchodzę. Wydaje mi się, że dla niektórych to duże obciążenie.”

Po sześciu latach w kadrze narodowej zdążył się już udopornić na różne rzeczy, które dla mnie są szokujące. Ale może tacy właśnie są sportowcy.

Start w Mistrzostwach Polski miał być ostatnim sprawdzianem jego formy przed Pucharem Świata.

„Na treningach nie da się wprowadzić organizmu na takie obroty jak na zawodach. Nie da się sprawdzić swojej dyspozycji.”

Rafał od początku swojej kariery kolarskiej, czyli 2007 roku jest zawodnikiem klubu Stal Grudziądz. Takie przywiązanie nieczęsto się zdarza. Jest typowym sprinterem, jeździ tylko na torze. Kilkakrotnie był Mistrzem Polski, ma też srebrny medal Mistrzostw Europy, ale za swoje największe osiągnięcie uważa siódme miejsce w sprincie drużynowym na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro, w 2016.

„Rafał, jesteś sprinterem torowym, nie ścigasz się na szosie. To jak wygląda twój rok?”

Jako sprinter, Rafał ściga się cały rok. Bierze udział w ok. dwudziestu zawodach.

„Na zawodach letnich zbieramy punkty, aby móc wystartować w Pucharze Świata. A w Pucharze Świata, musimy się ścigać, żeby zdobyć kwalifikację na Mistrzostwa Świata i Igrzyska Olimpijskie. Do tego dochodzą jeszcze imprezy komercyjne, np. Sześciodniówki i Revolution Series. Raz byłem na takiej imprezie w Medellin w Kolumbii. Trzy dni ścigania dla czystej przyjemności. Jak towarzyskie mecze piłki nożnej.”

„Sezon zaczyna się od Mistrzostw Europy, ale w tym roku sezon zaczął się wyjątkowo, bo już w sierpniu. Impreza w tej formule odbywała się po raz pierwszy. Prawie wszystkie dyscypliny brały w tym udział. Miało nas to przygotować do atmosfery jaka panuje na Igrzyskach. I to się sprawdziło. Wszędzie byli reporterzy a relacja w telewizji trwała przez cały dzień.”

Teraz miały być Mistrzostwa Polski, 4 dni przerwy i pierwszy Puchar Świata, potem znów 4 dni przerwy i drugi Puchar. Pucharów jest w sumie sześć. Do lutego a potem Mistrzostwa Świata mniej więcej w marcu albo kwietniu.

„A co robicie po sezonie?”

„No właśnie. Nasz sezon nigdy się nie kończy i nigdy nie zaczyna”.

Mają 2 miesiące w roku odpoczynku ale to jest aktywny odpoczynek.

„Chodzę na siłownię, biegam, pływam. Nie można się położyć i leżeć, bo po tygodniu serducho zaczyna wariować. Trzeba się powoli wyciszać.”

Jest jeszcze bardzo wiele rzeczy, których nie wiem o sporcie. Niestety, od słowa do słowa rozmowa znów wraca na problemy.

„Robią się afery. Dziennikarze trochę koloryzują, ale piszą też sporo prawdy, ale potem komentują osoby, które nie wiedzą jak jest. Zaczyna się robić afera, która wszystkich dotyczy. Zawodników to naprawdę dotyka.”

„A ciebie?”

„Mnie to śmieszy, ale dla każdego ma to jakieś konsekwencje. Bezpośrednio to dotyka sztabu szkoleniowego, a jak oni są niezadowoleni to musi się odbić na nas.”

Ja nie wyobrażam sobie trenowania w takich warunkach, ale Rafał twierdzi, że z każdą kolejną sytuacją człowiek się uodparnia, a ja po raz kolejny myślę, że kolarze to nadludzie.

Udaje nam się wrócić do sportu. Pytam go, jak utrzymuje motywację robiąc od sześciu lat to samo, przez cały rok?

„Nie zdobyliśmy jeszcze najwyższych celów w kolarstwie.”

Mówi o szkoleniu centralnym, o tym, że trenując razem wszyscy się wzajemnie napędzają. Osobno nie daliby rady.

„Mamy potencjał zdobywać medale olimpijskie. Mamy takich zawodników.”

Niestety, polscy zawodnicy jeżdżą na pięcio, nawet siedmioletnich rowerach. Zamiast wyjeżdżać na zgrupowania do Australii czy chociażby Zakopanego, muszą zadowolić się torem w Pruszkowie.

„Wszędzie gdzieś brakuje”

Pytam go o jego preferencje.

„Chciałbym lubić jeździć kilometr.”

Oboje wybuchamy śmiechem. “Chciałbym lubić – to ładne”. Jego domeną jest sprint drużynowy, w tej dyscyplinie zdobył srebro Mistrzostw Europy i czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata. Ale lubi też sprinty indywidualne. Wielokrotne stawanie do biegów zamiast męczyć, motywuje go, bo

„Każdy kolejny start znaczy, że jesteś coraz wyżej.”

Tu nasza rozmowa się kończy. Pomimo, że zbliżające się Mistrzostwa Polski zostały odwołane, kadra wciąż trenuje. Przecież zaraz jest Puchar Świata, a kolega akurat szuka koronki jedenastki i Rafał musi iść mu pomóc.

Schodząc na płytę toru, dowiadujemy się, że Mistrzostwa Polski jednak się   odbędą. Od razu rzucam się na internet, ale tam nie ma żadnej potwierdzonej informacji. “Na pewno?” pytam się. “Na pewno” słyszę i widzę kiwanie głową.

No dobrze. Nawet jak na świat kolarstwa torowego, to dość niezwykła sytuacja. Ale ważne, że będą.

Dziękuję Rafałowi i się żegnam. Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.

[Kobiety Toru] Katarzyna Pawłowska

Nie można mówić o polskim kolarstwie torowym kobiet nie wspominając najbardziej utytułowanej zawodniczki, jaką jest Katarzyna Pawłowska.

Katarzyna Pawłowska, Mistrzostwa Świata 2013, Mińsk, Scratch. fot. zimbio.com

Trzy Mistrzostwa Świata, jedno wicemistrzostwo, Mistrzostwo Europy, trzy srebra i jeden brąz.

Do tego naliczyłam 11 Mistrzostw Polski na samym torze.

Koleżanki o niej mówią, że jest filarem drużyny na dochodzenie, razem z Nikol Płosaj, Darią Pikulik i Justyną Kaczkowską są aktualnymi posiadaczkami rekordu Polski w tej konkurencji.

Jest też pierwszym i jedynym polskim torowcem z trzema tytułami Mistrza Świata.

A wygrywa je w pięknym stylu:

https://www.youtube.com/watch?v=sGnU3j7odrU

https://www.youtube.com/watch?v=28XQKexHFTI

A tak pisałam o Kasi, kiedy jeszcze nie wiedziałam co to jest kolarstwo torowe:

http://team29er.pl/artykuly/2185-o-wielkim-sukcesie-w-polskim-kolarstwie-sow-kilka

[Kobiety toru] Małgorzata Wojtyra

Kolejną „torówką”, którą chciałabym przedstawić jest Małgorzata Wojtyra.

fot. https://eurissimo.wordpress.com/2016/03/

Małgosia jest pierwszą Polką, która wystartowała na Igrzyskach Olimpijskich w kolarstwie torowym. Zajęła wówczas jedenaste miejsce w Omnium i 14 na 500 m. ze startu zatrzymanego. Czas, który wykręciła — 36.790 —  dałby jej Mistrzostwo Polski.

W Polsce i na świecie startowała dosłownie we wszystkim. Sprintach, średnich dystansach i wyścigach grupowych.

Jej największym osiągnięciem jest wicemistrzostwo świata na 3000 metrów na dochodzenie, które zdobyła 2016 roku w Manchesterze. Chyba, że wygrana w Scratchu w Pucharze Świata w 2013, albo Młodzieżowe Mistrzostwo Europy w Omnium z 2011, a może start w Mistrzostwach Europy i ME Juniorów w tym samym roku? Ciężko się zdecydować, naprawdę.

Gosia jeździła też w drużynie na 4000 m. zdobywając dwa razy z rzędu srebrny medal w 2012 i 2013 roku na Mistrzostwach Europy (z Katarzyną Pawłowską, Eugenią Bujak i Edytą Jasińską).

Od 2005 do 2015 roku, 21 razy stała na najwyższym stopniu podium podczas Mistrzostw Polski, najczęściej w Keirinie ale na światowych imprezach była zawodniczką średnio i długodystansową.

fot: https://www.alwaysriding.co.uk/features/gosia-storm-from-the-east/

W 2016 roku wygrała sześciodniówkę w Londynie po czym została przez anglików okrzyknięta “Six Day Queen”.

Małgorzata Wojtyra w 2016 wywalczyła kwalifikację do Olimpiady w Rio ale po tym jak nie została wybrana do startu w Omnium, postanowiła zakończyć swoją karierę.

Jest wychowanką wcześniej wspomnianej Agnieszki Godras.

Fot: http://radiostar.net/malgorzata-wojtyra-na-mistrzostwach-swiata-w-londynie/

 

[Kobiety toru] Agnieszka Godras

W latach 1987 – 1997 na polskiej scenie torowej królowała Agnieszka Godras. W tym czasie tylko w kolarstwie torowym stawała na podiach Mistrzost Polski 19 razy, w tym 16 na pierwszym miejscu i 3 na drugim.
A startowała jeszcze na szosie i na MTB.

Jej rekord, 34.36′ na 500 m. ze startu zatrzymanego jaki uzyskała w Szczecinie w 1990 roku do tej pory nie został pobity w Polsce (przynajmniej nie znalazłam takich informacji) a nawet dzisiaj na światowych imprezach łapie się w top 10.

Obecnie pani Agnieszka jest dyrektorem klubu Bo Go Szczecin.

Stary, to jest keirin… rozmowa z Mistrzem Polski 2016 w sprincie, Kamilem Kuczyńskim

„Wielką frajdę mi sprawia kiedy jadę i cieszę się z jazdy. To nie jest bardzo częste, ale zdarzają się chwile, że to, że się ścigam, że jadę na rowerze, naprawdę sprawia mi przyjemność, mimo, że to jest męczące i schodzę z roweru i mam ochotę tylko znaleźć kosz na śmieci, żeby wyrzucić wszystko z żołądka….”

Z Kamilem Kuczyńskim, rozmawiałam w Pruszkowie przed Mistrzostwami Świata 2017.

Rozmowa była bardziej o życiu niż kolarstwie torowym, chociaż wspomnienia z welodromów przewijały się tu i ówdzie. W końcu to 20 lat jego życia.

Jego sukces wynika z niego samego. To znaczy, z wewnątrz. Z trzewi, jak ja to lubię powiedzieć.

„Trzeba znaleźć coś, w czym jest się dobrym, co sprawia mi przyjemność. I jak już się to znajdzie, to być w tym najlepszym. I to jest przepis na to, żeby być szczęśliwym w życiu. Moja praca sprawia mi przyjemność. Jestem w tym dobry, dążę do tego, żeby być najlepszym i jeszcze dostaję za to pieniądze.”

Gdyby uczestniczył we wszystkich zawodach Mistrzostw Świata, to byłyby jego czternaste. Opuścił dwa. Przez kontuzję i różnicę zdań. Z trenerem.

„Ja chciałem trenować, a Trener kazał odpoczywać. Byłem chyba jedynym zawodnikiem w historii, który musiał się ukrywać, żeby trenować”.

Zaczynał w wieku 12 lat. Wtedy to była zabawa, ale potem ewoluowało w pracę. Jego pierwsze Mistrzostwa Świata seniorów były w 2004 roku, w Australii. Startował wówczas na kilometr. Jeden jedyny start, bez możliwości poprawy jeśli coś pójdzie nie tak. To był wielki stres.

Trwało to całe lata, ale nauczył się podchodzić do startów na luzie. Tak mu jest najlepiej. To co jest rutynowe, jest załatwiane w rutynowy sposób. Trening, przygotowania, pakowanie. Nie ma nic na ostatnią chwilę. Dwa tygodnie przed startem to zdecydowanie za wcześnie na stres.

Kiedyś próbował pracy z psychologiem sportowym, ale eksperyment był kompletną klapą. Z doskonale zaplanowanego fokusu na tu i teraz wzięło się takie chciejstwo, że zostało zupełne nic. Najgorszy start, o którym chciałby zapomnieć.

Jak reagujesz na nie wygraną?

„Lepiej do mnie nie podchodzić. Straszna złość, wybuchowa. Krzyknąć, przekląć. Aż nie zdrowe. Męczyłem i siebie i wszystkich dookoła. Obwiniałem tylko siebie, ale złość wychodziła na wszystkie strony.

Teraz jestem bardziej świadomy tego gdzie jestem fizycznie i mentalnie.

Staram się podchodzić z luzem, bo to mi wychodzi. Staram się z uśmiechem na ustach iść na start. Teraz jest inna złość. Kiedy przegrywam z własnej głupoty, a kiedy przez coś na co nie miałem wpływu.”

Jednak pasja pozostała. Kiedyś powiedział trenerowi, że jak przestanie być zły po przegranej, to niech go z kadry wywali, bo to znaczy, że mu nie zależy.

Pytam go o zawody najwyższej rangi.

Bywa różnie. W Glasgow widownia zgotowała mu wspaniałe przyjęcie, a on uśmiechał się od ucha do ucha wychodząc na start. Ktoś powiedział, że nia ma respektu dla rywala. A on po prostu cieszył się z tej energii tłumu. Innym razem spowodował kraksę i wyeliminował drugiego zawodnika z Igrzysk. Jeszcze kiedy indziej, ktoś jego przewrócił. Czasami, kiedy przed startem chce się tylko zwymiotować, sędzia mówi „spokojnie, masz tyle czasu ile potrzebujesz” a innym razem wlepiają 100 franków kary za spóźnienie na start. Raz, wraca do boksu po wygranym biegu i wszyscy się cieszą kiedy indziej ktoś machnie ręką „gratulacje”. „Ta, dzięki”.

Zdarzają się nieczyste zagrania. Jedni zawodnicy jeżdżą bardzo agresywnie, blisko, zajeżdżają drogę. “Taka taktyka, jak jesteś słabszy, przeszkodź mocniejszemu.”

Sprinty trwają cały dzień i są bardzo wyczerpujące. Również psychicznie. Jak jesteś dobry, to kilka razy w ciągu dnia stając na starcie przeżywasz ogromny stres. Po ostatniej zmianie przepisów, sprinterzy mają tylko 15 minut przerwy pomiędzy biegami.

Wracamy do Hong Kongu. To kolejny, ale bardzo ważny start dla Kamila. Jest dobrze przygotowany i co ważniejsze, bez problemów zdrowotnych. Jedyne co mu może przeszkodzić to przeciwnik albo zła taktyka.

Jakie problemy zdrowotne?

„Dwa tygodnie przed startem w Kolumbii, trenowaliśmy z Rafałem Sarneckim drużynę. Jechaliśmy za szybko jak na warunki tamtego toru. Rafałowi podcięło koło i polecieliśmy. Uderzyłem talerzem biodrowym o beton. Przez 5 dni leżałem w łóżku. Każdy krok bolał. W Cali i Los Angeles ledwo siedziałem na rowerze. Bolały plecy, bolało wszystko.”

Sport to zdrowie?

„Zawodowy sport to nie jest zdrowie. Za kilka lat będę czuł wyniszczenie organizmu, chociaż psychicznie to kocham”.

Będziemy się martwić wtedy.

„No jasne! To jest nasza praca. Akurat mam tą przyjemność, że kocham swoją pracę.”

No właśnie, 13 lat w zawodowym peletonie. Co się zmieniło? Przede wszystkim, zmienił się sam sport. Kamil wrzucił ostatnio na Facebooka porównanie czasów na 200 metrów z 2017 i 2008 roku. Zwycięzca sprzed dziewięciu laty, byłby dopiero siedemnasty. Ostatni z teraz byłby raptem siódmy wtedy.

Sprzęt poszedł bardzo do przodu, aerodynamika. Kiedyś hitem były ceramiczne łożyska, teraz łożyska mają łożyska. Można mieć tę samą moc, ale jechać szybciej.

Podejście do treningu też ewoluowało. Ale my, jako polska kadra zrobiliśmy chyba największy krok. Nie mamy najwypaśniejszego sprzętu. Kół za 50 tysięcy (czy ileś tam) nie kupuje się co i rusz, a jednak walczymy z najlepszymi. To inne kraje patrzą się na nas i zachodzą w głowę “co wy Polacy robicie, że tak dobrze jeździcie?” (na takich rowerkach chciałoby się dodać).

Gratuluję Kamilowi, bo sport tak bardzo się posunął naprzód, a on razem z nim. Jest drugi w rankingu UCI. Zgadza się ze mną, że taki sukces jest możliwy jedynie z pasji. Nie dałoby się go sztucznie wykreować.

“W kolarstwie nie ma ludzi, którzy tu są dla pieniędzy. Tu wszyscy są dlatego, bo to kochają. To nie jest praca, która pozwala mi żyć na wysokim poziomie. Jest start w igrzyskach, jest fajnie, ale na mieszkanie musiałem wziąć kredyt i pomału go spłacam, ciułam. W lepszych chwilach jest ok ale nie zawsze wystarcza. Były czasy, że stypendium przychodziło dopiero w czerwcu, albo lipcu. Trzeba było sobie jakoś radzić”.

Gdy zaczynał w wieku 12 lat, trener go zapytał “czy na pewno chcesz być w życiu kolarzem? Czy ty wiesz, co to w ogóle znaczy? To nie piłka nożna, że sobie staniesz, odsapniesz jak sędzia zagwiżdże. Tu dostajesz sygnał do startu i wtedy jedziesz na tyle ile masz siły i tylko od ciebie zależy jak mocno będziesz jechał i jak długo będziesz jechał tak mocno. I możesz dać z siebie wszystko i możesz wygrać, a możesz dać z siebie wszystko i nie wygrać, i możesz powiedzieć sobie, stop i nie wygrasz, a możesz jechać bardzo mocno do samego końca i też nie wygrasz.”

I tak jest w życiu.

“Życie jest pełne rywalizacji. Nie dostaje się medali za start. W życiu nie możesz być kim chcesz ot tak. Przyjdziesz do pracy – chcesz być prezesem? Proszę, jesteś prezesem. Nie wszystko się udaje. Nie ma opcji wygraj, wygraj. Sport tego uczy, taki prawdziwy sport.”

Bardzo podobają mi się te proste zasady. W świecie korporacji, w którym spędziłam 11 lat to wszystko wydaje się dużo bardziej zamglone. Ale ja wolę wrócić na tor.

Kto jest twoim torowym idolem?

“Kiedy zaczynałem nie miałem idola, ale potem w młodziku to oczywiście Grzegorz Krejner. Obaj jeździliśmy w Żyrardowie i mijaliśmy się. A teraz bardzo szanuję Theo Bossa. Kiedy podczas Igrzysk w Pekinie przewróciłem się ciągnąc Theo za sobą on powiedział “Nie ma sprawy, to jest keirin”.

Jakiś czas później, Kamil miał okazję powiedzieć tak do innego zawodnika, który jego przewrócił.

Kamilu, marzy mi się, że kiedyś w Polsce, będą takie imprezy, jak sześciodniówki, one nawet nie muszą trwać sześciu dni, ale, wiesz, z muzyką, ze światłami. Na śródtorzu będą siedzieli VIPy przy stolikach, kelnerzy będą serwować drinki a piękne kobiety będą trzymały kaski z których zawodnicy będą losować numery startowe. Czego ty byś chciał dla polskiego kolarstwa torowego?

“No, mi też się marzą takie imprezy, tylko ja chciałbym w nich uczestniczyć”.

I tego sobie życzymy.

Kamil w tych mistrzostwach pojedzie w sprincie indywidualnym, drużynowym i na 1 km. a ja chyba zjem paznokcie ze stresu kibicując mu przed telewizorem.