Siódmy marca będzie trwał jeszcze przez ok pół godziny. Normalnie o tej porze byłabym wypruta z resztek sił, ale szczęśliwa. Jeszcze nie ochłonięta po tygodniach, jak nie miesiącach przygotowań, do najważniejszej imprezy w moim roku. Czwartego Dnia Kobiet na Torze.
Niestety, w tym roku Dnia Kobiet nie będzie.
Jest jak jest i nie ma co płakać. Trzeba przeczekać i wyjść z tego w pełnym zdrowiu, czego wszystkim i sobie życzę.
Chciałabym napisać kilka mądrych słów, powspominać poprzednie edycje. Ale nawet nie wiem od czego zacząć. Ta pandemia – mimo iż nie uderzyła mnie jakoś szczególnie mocno – odebrała mi pewną chęć do działania. Wyssała energię, którą dostaję od ludzi kiedy się z nimi spotykam, dotykam i się razem śmiejemy albo narzekamy.
Zaszyłam się w swoich czterech ścianach, czasami wychodzę do pracy. Widuję rodziców dzieci, które trenują razem z moim synem. Niby wszystko jest ok, a jednak czuję, że z czasem coraz mniej mi się chce. Nie pamiętam już, jak mogłam rok temu ogarniać kampanię promującą Dzień Kobiet, zrzutkę, zapisy, sponsorów i ścigać na torze w dniu imprezy!
I chyba właśnie zaczynam zauważać co mi zabrała pandemia. Kontakt z ludźmi. Na szczęście tylko tyle. A kontakt z ludźmi z toru jest czymś wyjątkowym. Pierwszy raz mi to uświadomił mój facet, kiedy powiedział, że na torze, on chyba najbardziej lubi przebywać z ludźmi. Ja będąc na torze, wówczas chciałam wycisnąć dla siebie jak najwięcej. Pojechać najszybciej, najdłużej, najbardziej. Ale od kiedy organizuję tam zajęcia i Dzień Kobiet, dużo radości daje mi to, że mogę kawałek tego toru komuś dać. Chociaż wcale do mnie nie należy.
Dni Kobiet na Torze jeszcze bardziej uświadomiły mi, jakim wyjątkowym miejscem jest welodrom i jakim wyjątkowym wydarzeniem jest spotkanie się na nim samych kobiet. Tych, które bywają regularnie i takich, które próbują pierwszy raz. Dzieje się wtedy pewna magia. Jest dużo stresu, bo tor stromy. Zaraz jest wynikający z tego stresu śmiech. Radości i objęcia, bo ostatni raz widziały się dokładnie rok temu w tym samym miejscu. Jest pomoc, zdjęcia i mocna jazda. Są pogadanki i losowanie nagród od sponsorów. I ocean radości.
I zła jestem na siebie, że zabrałam się do napisania tego tekstu dopiero po szturchnięciu koleżanki.
Ja to zwyczajnie wyparłam. Ale o tym właśnie mówię. O ludziach! O dziewczynach z toru, które przyjdą wesprzeć jak trzeba. Nie zliczę ile takich osób jest, ale wiele i oni wiedzą kim są.
Trochę wyszło sentymentalnie, ale takie czasy.
Wrzucę kilka wybranych zdjęć, a do wspomnień zapraszam do relacji z Dnia Kobiet, Dnia Kobiet II i Dnia Kobiet III