„Jestem leniuchem” rozmowa z Urszulą Łoś, Mistrzynią Polski 2018 w sprincie

Ulę poznałam podczas Grand Prix Polski. Było mi trochę głupio, ponieważ bez kasku i numeru startowego nie wiedziałam z kim rozmawiam. Na szczęście wybawiła mnie z sytuacji przedstawiając się z uśmiechem.

Fot: Kamila Zawadzka „Kamila fotografuje”

Drobna, wygląda bardziej na zawodniczkę średniego dystansu niż sprinterkę ale w domu ma ponad dwadzieścia koszulek Mistrza Polski i jeszcze więcej medali w sprinterskich konkurencjach właśnie.

2008 roku zaczęła jeździć na szosie. Ówczesny trener, Grzegorz Ratajczyk kazał jej pójść do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Żyrardowie i zgłosić się do trenera Daniela Meszki, do sprintu właśnie. Tak to się mniej więcej zaczęło. Obecnie jest zawodniczką ALKS Stali Grudziądz.

Kiedy rozmawiamy, Ula jest posiadaczką rekordu Polski na 500 metrów, który zdobyła podczas Mistrzostw Europy 2018.

Fot; onet.pl Ula na Mistrzostwach Europy 2018 w Glasgow

„Co dla ciebie znaczy ten rekord?”

„To było bardzo miłe, znaczyło, że mogę się pojawić w światowej czołówce”.

Ula nie ma jeszcze medalu w elicie z zawodów międzynarodowych, ale ostatnio poczyniła ogromne postępy.

„Dwa lata temu to jeszcze była przepaść, ale teraz jest o wiele lepiej. Teraz wiem, że w biegu mogę decydować i nie jest tak, że ktoś mi go rozstawia”.

Co to znaczy rozstawiać komuś bieg można się przekonać oglądając w internecie filmy z pojedynków sprinterskich. Oglądając je widać jak wysoki jest poziom kobiecego sprintu. W tej “królowej konkurencji” trzeba się nie bać, trzeba dysponować ogromną siłą i wytrzymałością. Trzeba myśleć i w ułamku sekundy potrafić wykorzystać nadarzającą się okazję. To, co kolarze tam wyprawiają wstrzymuje oddech kibiców niejeden raz.

Fot; Kamila Zawadzka „Kamila fotografuje”

Gawędzimy sobie dalej, ja zadaję dość standardowe pytania, “kto cię inspiruje, który wyścig wspominasz najbardziej” ale z Ulą rozmowa taka prosta nie będzie.

„Moim idolem? Wiedziałam, że o to zapytasz. Prawda jest taka, że ja nie mam idola, nie inspiruję się jedną osobą. Obserwuję i wiem kto jak jeździ. Staram się brać ich doświadczenie i przekładać to na siebie”.

„Czy jest jakaś zawodniczka, którą szczególnie chciałabyś pokonać?”

„Każdą”

Obie wybuchamy śmiechem. W sumie, po co się ścigać jak się nie chce kogoś pokonać?

„No a jakieś zawody?”

„Ja na zawodach robię swoje i wychodzę. Na torze jest głośno, są światła. To wszystko męczy. Wolę w pokoju odpocząć, obejrzeć serial albo zawody w telewizorze”

„A co cię motywuje?”

“Chcę z dnia na dzień być coraz lepsza. Chcę pokazać, że mnie na to stać”

Wracamy do sprintu

„Czy nie myślałaś, żeby spróbować innej dyscypliny?”

„Próbowali mnie namówić na średni dystans, ale ja nie lubię po 4 godziny po szosie jeździć. Wolę raz a mocno”

To, że Ula lubi robić to co robi widać kiedy się ją ogląda na rowerze. Pewna siebie, opanowana. Nie boi się ryzykownego zagrania, jakich w pojedynkach sprinterskich pod dostatkiem.

Fot: Kamila Zawadzka „Kamila fotografuje”

„Ula, jaki jest ten sprint kobiecy na świecie?”

„Trzeba sobie uświadomić, że Polska nigdy dotąd nie była w światowej czołówce. My dopiero zaczynamy stawiać pierwsze kroki. Ale wiemy, które dziewczyny jeżdżą tak samo i wiedząc to, możemy to wykorzystać. Dobrze się czujemy w olimpijce” (sprint drużynowy przyp. red.)

Ula nie chce zdradzać swoich marzeń. To jej marzenia, ale przyznaje, że chciałaby pojechać na Igrzyska Olimpijskie. Byłaby pierwszą polską sprinterką. Ma wszelkie przesłanki, żeby to się spełniło. Wie czego chce i do tego dąży. Pomimo, iż jej rodzinny dom jest na miejscu, zdecydowała się przez trzy lata zamieszkać na torze.

„Chciałam przeżyć to na 100% być jak na zgrupowaniu”

Niestety, nie wyszło jej na dobrze. Dobrze wspomina dzielenia pokoju z Kasią Kirchenstein, ale psychicznie bardzo ją to męczyło. Teraz przyjeżdża na tor, robi trening i wraca do siebie. Kiedy ją pytam co lubi robić prywatnie, mówi, że odpoczywać.

„Jestem leniuchem. Ja lubię ciepłe kapcie, gorącą herbatkę i dobry serial”.

To nic dziwnego jak ktoś zaczyna dzień treningiem o 7 rano a potem jeszcze powtarza to 2 razy. Bo prawda jest taka, że nie ma zbyt wiele wolnego czasu.

„Czasami spotkam się ze znajomymi, lubię coś poczytać, najbardziej kryminały. Ostatnio nawet się zastanawiałam czy nie pójść na kryminologię.”

Zadaję ostatnie pytanie

„Co spowoduje, że wyjdziesz zadowolona z Mistrzostw Polski?”

„Jak zdobędę Mistrzostwo, nieważne, w jakiej konkurencji”


Nasza rozmowa odbyła się dzień przed zawodami a kiedy to piszę, jest już po Mistrzostwach. Ula zdobyła nie jeden, ale trzy tytuły Mistrza Polski, w sprincie indywidualnym, w keirinie i na 500 metrów. Ustanowiła kolejny rekord Polski, tym razem na 200 metrów.

To dobry prognostyk, bo na dniach Ula wylatuje do Paryża na pierwszą edycją Pucharu Świata.

Fot: Kamila Zawadzka „Kamila fotografuje”

 

„Chciałbym lubić jeździć kilometr” – rozmowa z Rafałem Sarneckim

Miałam przyjemność spotkać się dzisiaj na torze i chwilę porozmawiać z Rafałem Sarneckim, jednym z czołowych polskich sprinterów.

Nasze spotkanie odbyło się w dość niefortunnym momencie, ponieważ dzień wcześniej Polski Związek Kolarski odwołał Mistrzostwa Polski. Tydzień przed ich rozpoczęciem.

„Rafał, co to dla ciebie znaczy?”

„Jest mi przykro.”

Ogólnie od jakiegoś czasu w Związku nie jest ciekawie, brakuje funduszy, decyzje nie są podejmowane aż do ostatniej chwili, a teraz część zarządu zrezygnowała.

„To dla nikogo nie jest miłe. Ja i tak bardzo lekko do tego podchodzę. Wydaje mi się, że dla niektórych to duże obciążenie.”

Po sześciu latach w kadrze narodowej zdążył się już udopornić na różne rzeczy, które dla mnie są szokujące. Ale może tacy właśnie są sportowcy.

Start w Mistrzostwach Polski miał być ostatnim sprawdzianem jego formy przed Pucharem Świata.

„Na treningach nie da się wprowadzić organizmu na takie obroty jak na zawodach. Nie da się sprawdzić swojej dyspozycji.”

Rafał od początku swojej kariery kolarskiej, czyli 2007 roku jest zawodnikiem klubu Stal Grudziądz. Takie przywiązanie nieczęsto się zdarza. Jest typowym sprinterem, jeździ tylko na torze. Kilkakrotnie był Mistrzem Polski, ma też srebrny medal Mistrzostw Europy, ale za swoje największe osiągnięcie uważa siódme miejsce w sprincie drużynowym na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro, w 2016.

„Rafał, jesteś sprinterem torowym, nie ścigasz się na szosie. To jak wygląda twój rok?”

Jako sprinter, Rafał ściga się cały rok. Bierze udział w ok. dwudziestu zawodach.

„Na zawodach letnich zbieramy punkty, aby móc wystartować w Pucharze Świata. A w Pucharze Świata, musimy się ścigać, żeby zdobyć kwalifikację na Mistrzostwa Świata i Igrzyska Olimpijskie. Do tego dochodzą jeszcze imprezy komercyjne, np. Sześciodniówki i Revolution Series. Raz byłem na takiej imprezie w Medellin w Kolumbii. Trzy dni ścigania dla czystej przyjemności. Jak towarzyskie mecze piłki nożnej.”

„Sezon zaczyna się od Mistrzostw Europy, ale w tym roku sezon zaczął się wyjątkowo, bo już w sierpniu. Impreza w tej formule odbywała się po raz pierwszy. Prawie wszystkie dyscypliny brały w tym udział. Miało nas to przygotować do atmosfery jaka panuje na Igrzyskach. I to się sprawdziło. Wszędzie byli reporterzy a relacja w telewizji trwała przez cały dzień.”

Teraz miały być Mistrzostwa Polski, 4 dni przerwy i pierwszy Puchar Świata, potem znów 4 dni przerwy i drugi Puchar. Pucharów jest w sumie sześć. Do lutego a potem Mistrzostwa Świata mniej więcej w marcu albo kwietniu.

„A co robicie po sezonie?”

„No właśnie. Nasz sezon nigdy się nie kończy i nigdy nie zaczyna”.

Mają 2 miesiące w roku odpoczynku ale to jest aktywny odpoczynek.

„Chodzę na siłownię, biegam, pływam. Nie można się położyć i leżeć, bo po tygodniu serducho zaczyna wariować. Trzeba się powoli wyciszać.”

Jest jeszcze bardzo wiele rzeczy, których nie wiem o sporcie. Niestety, od słowa do słowa rozmowa znów wraca na problemy.

„Robią się afery. Dziennikarze trochę koloryzują, ale piszą też sporo prawdy, ale potem komentują osoby, które nie wiedzą jak jest. Zaczyna się robić afera, która wszystkich dotyczy. Zawodników to naprawdę dotyka.”

„A ciebie?”

„Mnie to śmieszy, ale dla każdego ma to jakieś konsekwencje. Bezpośrednio to dotyka sztabu szkoleniowego, a jak oni są niezadowoleni to musi się odbić na nas.”

Ja nie wyobrażam sobie trenowania w takich warunkach, ale Rafał twierdzi, że z każdą kolejną sytuacją człowiek się uodparnia, a ja po raz kolejny myślę, że kolarze to nadludzie.

Udaje nam się wrócić do sportu. Pytam go, jak utrzymuje motywację robiąc od sześciu lat to samo, przez cały rok?

„Nie zdobyliśmy jeszcze najwyższych celów w kolarstwie.”

Mówi o szkoleniu centralnym, o tym, że trenując razem wszyscy się wzajemnie napędzają. Osobno nie daliby rady.

„Mamy potencjał zdobywać medale olimpijskie. Mamy takich zawodników.”

Niestety, polscy zawodnicy jeżdżą na pięcio, nawet siedmioletnich rowerach. Zamiast wyjeżdżać na zgrupowania do Australii czy chociażby Zakopanego, muszą zadowolić się torem w Pruszkowie.

„Wszędzie gdzieś brakuje”

Pytam go o jego preferencje.

„Chciałbym lubić jeździć kilometr.”

Oboje wybuchamy śmiechem. “Chciałbym lubić – to ładne”. Jego domeną jest sprint drużynowy, w tej dyscyplinie zdobył srebro Mistrzostw Europy i czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata. Ale lubi też sprinty indywidualne. Wielokrotne stawanie do biegów zamiast męczyć, motywuje go, bo

„Każdy kolejny start znaczy, że jesteś coraz wyżej.”

Tu nasza rozmowa się kończy. Pomimo, że zbliżające się Mistrzostwa Polski zostały odwołane, kadra wciąż trenuje. Przecież zaraz jest Puchar Świata, a kolega akurat szuka koronki jedenastki i Rafał musi iść mu pomóc.

Schodząc na płytę toru, dowiadujemy się, że Mistrzostwa Polski jednak się   odbędą. Od razu rzucam się na internet, ale tam nie ma żadnej potwierdzonej informacji. “Na pewno?” pytam się. “Na pewno” słyszę i widzę kiwanie głową.

No dobrze. Nawet jak na świat kolarstwa torowego, to dość niezwykła sytuacja. Ale ważne, że będą.

Dziękuję Rafałowi i się żegnam. Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.